wtorek, 30 kwietnia 2013

Tytułem wstępu

Zdecydowałem zacząć moją wędrówkę do Santiago de Compostela z Gdańska. W końcu od stuleci wiele osób pielgrzymowało od progu własnego domu. Kiedy w zeszłym roku spotkałem na swoim camino Adama, który wyruszył na drogę z Białej Podlaskiej zaraz po ostatnim z egzaminów maturalnych wiedziałem, że i ja zdecyduję się kiedyś na taki krok.

Jeszcze w zeszłym roku, na koniec camino plany rysowały się nieco inaczej i marzeniem moim było dotrzeć do Jerozolimy. Choćby i na rowerze, jeśli wersja na pieszo nie byłaby możliwa. Łudziłem się, że sytuacja w Syrii do wiosny jakoś się rozwiąże i da się pokonać taką trasę bez drogi morskiej. Tłuką się dalej i jedynym pocieszeniem dla mnie jest w tej sytuacji jedynie to, że jest ich mniej z każdym dniem.

Planowanie trasy nie było dla mnie zbyt trudne. Dwa lata temu, kiedy planowałem trasę, jaką udam się do Rzymu, spędziłem jak większość wybierających się po raz pierwszy kilka godzin przed mapą, planując poszczególne etapy i wybierając odpowiednie drogi. Już drugi dzień pielgrzymki zweryfikował moje plany, zarówno jeśli chodzi o planowane dzienne odległości, jak i drogi, którymi miałem się poruszać.

 Po drodze, w informacjach turystycznych prosiłem o dokładniejsze mapki okolic i na bieżąco ustalałem trasę przejścia, korzystając z kawałków wyznaczonych szlaków turystycznych czy dróg rowerowych. Tyle, że nie ma jednego, dobrze oznaczonego szlaku, którym można by podążać z Polski do Rzymu.

W zeszłym roku, udając się na hiszpańskie camino, znałem jedynie punkt startu i punkt docelowy, ale wiedziałem, że muszę jedynie dojść do szlaku zaznaczonego żółtymi strzałkami i dalej nie będzie już większych problemów z wyborem drogi. Tak też mniej więcej było, choć każdy, kto przeszedł kawałek camino wie, że czasem można źle skręcić lub przegapić strzałkę.

Patrząc na mapę Polski z zaznaczonymi na niej drogami św. Jakuba zobaczyłem czerwoną kreskę wychodzącą z Gdańska. Coś w sam raz dla mnie. Początkowy optymizm nieco przygasł, kiedy okazało się, że szlak ten jest dopiero projektowany. Nie jestem jednak z tych, którym trzeba powtarzać "żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów" (lub odwrotnie - w zależności od sytuacji) i ucieszyłem się kiedy doczytałem, że kawałek szlaku jest oznaczony. Będzie tego gdzieś ze 20 kilometrów, co przy niemal pięciuset kilometrach do przejścia nie wydaje się jakąś zawrotną ilością, ale zawsze to coś.

Od Granicy z Niemcami jest zaznaczony Jakobsweg, czyli niemiecka Droga św. Jakuba, jedna z wielu prowadzących w jedno miejsce. Ta ma nazwę "Via Baltica". Znając niemiecką dokładność mam nadzieję, że będzie dobrze oznaczona.

Jako że mieszkam w Gdańsku, a planowana droga przechodzi przez moje miasto pomyślałem, że któraś z organizacji turystycznych mieszczących się tu będzie zamieszana w cały ten projekt, który dostał dofinansowanie z UE w wysokości 1 200 000 €. Nie pomyliłem się.

W Bramie Wyżynnej, gdzie mieści się główny punkt informacji turystycznej dziewczyny wiedziały o takim projekcie. Dostałem nawet ulotkę z mapką i zaznaczonym przebiegiem szlaku. i świątyniami na terenie województwa, noszącymi wezwanie świętego Jakuba. Iść z taką mapką na pewno się nie da, ale nie można wymagać za wiele od ludzi, którym turystyka kojarzy się jedynie z wygodnym fotelem i pensją spływającą comiesięcznie na konto.


Bardzo miłe dziewczyny oznajmiły mi, że niestety nic więcej nie mają, ale właśnie przyszła paczka z materiałami promocyjnymi dotyczącymi tego projektu. Może tam coś będzie, jeśli chwilę zaczekam. Było. Cała sterta ulotek kieszonkowego formatu, z modlitwami do świętego Jakuba w różnych językach. Super zagranie, bo skoro nie ma mapek, to turyście czy pielgrzymowi pozostaje się jedynie modlić o dobrą drogę. ;-)

Na stronie http://www.re-create.pl  jest mapka z dokładnym przebiegiem szlaku, jednak jak wszystkim wiadomo, korzystanie z internetu w drodze zawsze jest jakoś utrudnione.

Postaram się opisać przebieg drogi, którą sam pokonałem - nie zawsze będzie ona zgodna z przebiegiem projektowanego szlaku. Może dożyję jeszcze czasów, kiedy przejdę się już oznakowaną.

Dziś pakowanie i załatwianie ostatnich rzeczy. Jutro msza święta w kościele rektorskim św. Jakuba i naprzód!

4 komentarze:

  1. Podziwiam i trzymam kciuki! mozemy cie przenocowac u nas w brukseli, tylko faj kontakt jak cie namierzyc. Szerokosci i dobrych ludzi na drodze!

    OdpowiedzUsuń
  2. znów zagladam czy cos napisałeś, ale nie ma nic, to dobry znak - wytrwale idziesz zatem :) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Klik dobry:)
    Dopiero zauważyłam ten blog. No, to czekam na relację z całego szlaku.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń