Zdecydowałem zacząć moją wędrówkę do Santiago de Compostela z
Gdańska. W końcu od stuleci wiele osób pielgrzymowało od progu własnego
domu. Kiedy w zeszłym roku spotkałem na swoim camino Adama, który
wyruszył na drogę z Białej Podlaskiej zaraz po ostatnim z egzaminów
maturalnych wiedziałem, że i ja zdecyduję się kiedyś na taki krok.
Jeszcze
w zeszłym roku, na koniec camino plany rysowały się nieco inaczej i
marzeniem moim było dotrzeć do Jerozolimy. Choćby i na rowerze, jeśli
wersja na pieszo nie byłaby możliwa. Łudziłem się, że sytuacja w Syrii
do wiosny jakoś się rozwiąże i da się pokonać taką trasę bez drogi
morskiej. Tłuką się dalej i jedynym pocieszeniem dla mnie jest w tej
sytuacji jedynie to, że jest ich mniej z każdym dniem.
Planowanie
trasy nie było dla mnie zbyt trudne. Dwa lata temu, kiedy planowałem
trasę, jaką udam się do Rzymu, spędziłem jak większość wybierających się
po raz pierwszy kilka godzin przed mapą, planując poszczególne etapy i
wybierając odpowiednie drogi. Już drugi dzień pielgrzymki zweryfikował
moje plany, zarówno jeśli chodzi o planowane dzienne odległości, jak i
drogi, którymi miałem się poruszać.
Po drodze, w
informacjach turystycznych prosiłem o dokładniejsze mapki okolic i na
bieżąco ustalałem trasę przejścia, korzystając z kawałków wyznaczonych
szlaków turystycznych czy dróg rowerowych. Tyle, że nie ma jednego,
dobrze oznaczonego szlaku, którym można by podążać z Polski do Rzymu.
W
zeszłym roku, udając się na hiszpańskie camino, znałem jedynie punkt
startu i punkt docelowy, ale wiedziałem, że muszę jedynie dojść do
szlaku zaznaczonego żółtymi strzałkami i dalej nie będzie już większych
problemów z wyborem drogi. Tak też mniej więcej było, choć każdy, kto
przeszedł kawałek camino wie, że czasem można źle skręcić lub przegapić
strzałkę.
Patrząc na mapę Polski z zaznaczonymi na niej
drogami św. Jakuba zobaczyłem czerwoną kreskę wychodzącą z Gdańska. Coś
w sam raz dla mnie. Początkowy optymizm nieco przygasł, kiedy okazało
się, że szlak ten jest dopiero projektowany. Nie jestem jednak z tych,
którym trzeba powtarzać "żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów" (lub
odwrotnie - w zależności od sytuacji) i ucieszyłem się kiedy
doczytałem, że kawałek szlaku jest oznaczony. Będzie tego gdzieś ze 20
kilometrów, co przy niemal pięciuset kilometrach do przejścia nie wydaje
się jakąś zawrotną ilością, ale zawsze to coś.
Od
Granicy z Niemcami jest zaznaczony Jakobsweg, czyli niemiecka Droga św.
Jakuba, jedna z wielu prowadzących w jedno miejsce. Ta ma nazwę "Via
Baltica". Znając niemiecką dokładność mam nadzieję, że będzie dobrze
oznaczona.
Jako że mieszkam w Gdańsku, a planowana
droga przechodzi przez moje miasto pomyślałem, że któraś z organizacji
turystycznych mieszczących się tu będzie zamieszana w cały ten projekt,
który dostał dofinansowanie z UE w wysokości 1 200 000 €. Nie pomyliłem
się.
W Bramie Wyżynnej, gdzie mieści się główny punkt
informacji turystycznej dziewczyny wiedziały o takim projekcie. Dostałem
nawet ulotkę z mapką i zaznaczonym przebiegiem szlaku. i świątyniami na
terenie województwa, noszącymi wezwanie świętego Jakuba. Iść z taką
mapką na pewno się nie da, ale nie można wymagać za wiele od ludzi,
którym turystyka kojarzy się jedynie z wygodnym fotelem i pensją
spływającą comiesięcznie na konto.
Bardzo
miłe dziewczyny oznajmiły mi, że niestety nic więcej nie mają, ale
właśnie przyszła paczka z materiałami promocyjnymi dotyczącymi tego
projektu. Może tam coś będzie, jeśli chwilę zaczekam. Było. Cała sterta
ulotek kieszonkowego formatu, z modlitwami do świętego Jakuba w różnych
językach. Super zagranie, bo skoro nie ma mapek, to turyście czy
pielgrzymowi pozostaje się jedynie modlić o dobrą drogę. ;-)
Na stronie http://www.re-create.pl
jest mapka z dokładnym przebiegiem szlaku, jednak jak wszystkim
wiadomo, korzystanie z internetu w drodze zawsze jest jakoś utrudnione.
Postaram
się opisać przebieg drogi, którą sam pokonałem - nie zawsze będzie ona
zgodna z przebiegiem projektowanego szlaku. Może dożyję jeszcze czasów,
kiedy przejdę się już oznakowaną.
Dziś pakowanie i załatwianie ostatnich rzeczy. Jutro msza święta w kościele rektorskim św. Jakuba i naprzód!
Podziwiam i trzymam kciuki! mozemy cie przenocowac u nas w brukseli, tylko faj kontakt jak cie namierzyc. Szerokosci i dobrych ludzi na drodze!
OdpowiedzUsuńznów zagladam czy cos napisałeś, ale nie ma nic, to dobry znak - wytrwale idziesz zatem :) pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDopiero zauważyłam ten blog. No, to czekam na relację z całego szlaku.
Pozdrawiam serdecznie.
:) czekam na dalsze!
OdpowiedzUsuń